Archiwa tagu: parking

Wycieczka do Náchodu – spacer, zwiedzanie Zamku i obiad na rynku

Będąc w Kotlinie Kłodzkiej, raz na jakiś czas wybieramy się na wycieczkę do czeskiego miasteczka Náchod. To jedynie 10 minut drogi samochodem z Kudowy-Zdroju (30 z Polanicy-Zdroju), ale nie da się zaprzeczyć, że przekraczając granicę wkraczamy niejako do innego świata. Taką też wycieczkę urządziliśmy sobie w zeszły czwartek. Przekroczyliśmy granicę, wjechaliśmy do pierwszego supermarketu, żeby napełnić bagażnik czeskim piwem, likierem miętowym i czekoladą, i ruszyliśmy dalej.

Samochód zostawiliśmy na samym rynku. Parkowanie jest tam bardzo wygodne, ale trzeba mieć na uwadze, że w dni powszednie pomiędzy 8 a 18 i w soboty pomiędzy 8 a 13 będziemy potrzebowali czeskich monet, aby opłacić postój w parkomacie. Pierwsza godzina to jedyne 5 koron, później ceny rosną.

Następnie udaliśmy się na spacer. Nad rynkiem góruje zamek, do którego można dotrzeć schodami prosto z rynku lub dłuższą, okrężną drogą dla samochodów. W zamku dostępnych jest sporo opcji płatnego zwiedzania wnętrz, ekspozycji, wież i piwnic, które podobno są godne uwagi, ale my dotarliśmy tam niedługo przed zamknięciem (w okresie letnim można zwiedzać zamek do 17), więc zadowoliliśmy się bezpłatną panoramą miasta z tarasu widokowego oraz oglądaniem Daszy i Ludwika, czyli dwóch niedźwiedzi brunatnych, które mieszkają w fosie. Dasza i Ludwik pracowały wcześniej w cyrku, a ich obecny wybieg prezentuje się dość przyzwoicie, więc nie ma się tu chyba co doszukiwać dręczenia zwierząt.

Po spacerze udaliśmy się na obiad – kolejny już raz stołowaliśmy się w restauracji przy Hotelu U Beránka, znajdującej się na samym rynku, którą jak najbardziej możemy polecić. Wnętrze sprawia wrażenie, jak gdyby czas zatrzymał się tam dobrych kilkadziesiąt lat temu. Nie ma niestety menu po polsku, więc trzeba bawić się w zgadywanie, ale kelnerzy starają się być maksymalnie pomocni. Dodatkowo, w ciągu naszych dwóch wizyt zamówiliśmy tam w sumie cztery różne dania, każde z nich wybrane mniej lub więcej po omacku, i każde z nich było naprawdę dobre. Na zdjęciu łosoś z bylinkovymi bramborami, czyli ziołowymi ziemniakami :)

W menu znajdziemy przystawki, zupy, dania mięsne, rybne oraz tradycyjne potrawy czeskie. Ceny głównych dań wahają się między 140 a 240 koron (pomijając steki), co przy obecnym kursie daje nam przedział pomiędzy 21 a 36 złotych. W restauracji można płacić kartą, a więc nie trzeba posiadać czeskiej gotówki.

Całą wycieczkę wspominamy bardzo miło – Náchod to spokojne, dość ładne i bardzo przystępne cenowo miasteczko – i na pewno wrócimy tam jeszcze nie raz. Polecamy!

Restauracja Na szlaku, Polanica-Zdrój

Podczas naszej krótkiej styczniowej wycieczki do Kotliny Kłodzkiej udało nam się nie tylko wybrać na Szczeliniec, ale także zjeść smaczną kolację w otwartej od niedawna (dokładnie od kwietnia 2015 roku) Restauracji Na szlaku w Polanicy-Zdroju.

Restauracja mieści się w dużym drewnianym budynku z własnym parkingiem przy jednej z głównych ulic miasta. W środku znajdują się dwie duże sale, które można wykorzystać także do organizacji imprez okolicznościowych.

W menu znajdziemy spory wybór przystawek, zup, dań mięsnych i rybnych, pierogów, burgerów, sałatek i pizzy. My zdecydowaliśmy się na polędwiczki w sosie kurkowym i burgera z kozim serem. Oba dania były naprawdę smaczne, na dodatek za wszystko, łącznie z dwoma filiżankami herbaty, zapłaciliśmy 62 złote, co – biorąc pod uwagę wielkość porcji, lokalizację i standard miejsca – jest ceną naprawdę przystępną.

Z przyjemnością wystawiamy Restauracji Na Szlaku ocenę 5/5.

Adres: ul. Kłodzka 8b, Polanica-Zdrój.
Strona internetowa: www.naszlakupolanica.pl

Zdobywanie Ślęży

Postanowiliśmy dodać na stronie nową kategorię: obok Restauracji i Atrakcji pojawiło się także Chodzenie po górach. Nie jesteśmy zapalonymi piechurami, ale od czasu do czasu udaje nam się odbyć jakiś dłuższy spacer po górach i postanowiliśmy podzielić się opracowanymi przez nas trasami.

Wczoraj wybraliśmy się na Ślężę. Ślęża nie znajduje się już w Kotlinie Kłodzkiej, ale na Przedgórzu Sudeckim, na które łatwo można dotrzeć samochodem (około półtorej godziny jazdy z Polanicy-Zdroju). My zaczęliśmy naszą trasę od Domu Turysty PTTK pod Wieżycą (Sobótka, ul. Armii Krajowej 13, www.podwiezyca.com.pl). W dni powszednie można zostawić samochód pod samym schroniskiem, w dni wolne od pracy obowiązuje natomiast zakaz wjazdu w bezpośrednią okolicę schroniska i musimy przebyć ostatnie kilkaset metrów pieszo.

Według naszej wiedzy spod Domu Turysty odchodziły dwie trasy na szczyt. Jedna z nich to żółty szlak turystyczny, który jednak w pierwszym etapie jest dość męczący, ponieważ podchodzi pionowo pod Wieżycę – inny szczyt w Masywie Ślęży. Wiedzieliśmy też o istnieniu czerwonego szlaku, który miał być nieco dłuższy, ale mniej męczący. Postanowiliśmy wybrać drugą opcję.

Od schroniska odchodził żółty oraz czarny szlak turystyczny. Odchodził też czerwony szlak archeologiczny (trochę inne oznaczenia) i uznaliśmy, że to ten, o który nam chodziło. Niestety, był dość słabo oznaczony (słabiej niż szlaki turystyczne) i kilka razy kluczyliśmy, nie wiedząc, które odgałęzienie drogi wybrać. Ostatecznie – zupełnie niespodziewanie – dotarliśmy do szlaku niebieskiego i tym szlakiem weszliśmy na sam szczyt. Na załączonej mapce (zdjęcie zrobione na Szczycie Ślęży) widać, że czerwony szlak turystyczny (a nie archeologiczny), którym chcieliśmy wejść na górę, odchodzi z innego miejsca i nie byliśmy w stanie go znaleźć, parkując w pobliżu Domu Turysty pod Wieżycą.

 

Szlak niebieski z początku wydawał się łagodny, szybko jednak zmienił się w pionowe podejście pod Ślężę i tak pozostało już do samego końca. Z niebieskiego oznaczenia zupełnie nie wynika, jak wymagająca jest to trasa, przynajmniej dla osób nieprzyzwyczajonych do takich wyzwań. W końcu jednak udało nam się dotrzeć na szczyt. Cała trasa to 4,75 kilometra i około godziny czterdziestu minut (zrzut ekranu ze śledzenia trasy pokazuje trochę więcej czasu, gdyż po dotarciu do schroniska na szczycie byliśmy tak zaaferowani, że zapomnieliśmy zatrzymać śledzenia). Szliśmy bez pośpiechu, z przerwami na odpoczynek, picie, jedzenie czy zrobienie zdjęć.

 

Na szczycie znajduje się schronisko (www.domturysty.net), w środku którego mieści się bar i pokoje noclegowe – niestety baza noclegowa jest aktualnie nieczynna do odwołania. W barze nie ma dużego wyboru, ale jest kilka potraw przygotowywanych na miejscu i spośród nich wybraliśmy zupę pomidorową i fasolkę po bretońsku. Toaleta niestety znajduje się poza budynkiem schroniska i jest typowym wychodkiem bez umywalki. Nas skutecznie zniechęciła od skorzystania.

Na szczycie znajduje się również prehistoryczna rzeźba niedźwiedzia i ciekawy kościółek (www.sleza.info/kosciol). Niestety, podczas naszego podejścia pogoda nie dopisywała i cały szczyt pokryty był mgłą. Nie udało nam się też obejrzeć kościoła, który był w tym czasie zamknięty (prawdopodobnie ze względu na wykonywane w nim prace).

 

W drodze powrotnej wybraliśmy szlak żółty (dalej nęcił nas czerwony, który w pierwszym etapie trasy w dół pokrywał się z żółtym, a potem prowadził łagodniejszą trasą dookoła Wieżycy, ale nie prowadził do miejsca, w którym zostawiliśmy samochód). Pierwsza, wspólna część trasy była łagodna i prowadziła między innymi koło prehistorycznych rzeźb: postaci z rybą i – kolejnego już – niedźwiedzia. Według legendy dziewczyna z wioski znalazła małego niedźwiadka i codziennie karmiła go rybą. Niestety, niedźwiedź podrósł i pewnego dnia odgryzł głowę swojej żywicielce, co postanowiono uwiecznić na rzeźbie.

Druga część trasy, prowadząca przez szczyt Wieżycy, była rzeczywiście stroma (na szczęście szliśmy w dół, a nie pod górę). Wydaje nam się jednak, że stromy fragment był sporo krótszy od tego na szlaku niebieskim. Na szczycie Wieżycy znajduje się ciekawa wieża widokowa (strona na wikipedii), niestety podczas naszego podejścia nie można było na nią wejść.

Droga powrotna w naszym wykonaniu to 4,03 kilometra i godzina dwadzieścia sześć minut.

 

Nie będziemy tym razem wystawiać własnej oceny, ponieważ byłaby ona bardzo subiektywna – wszystko zależy od tego, na ile lubimy chodzić po górach. Jeśli ktoś ma słabą kondycję, polecalibyśmy jednak poszukać tego „nieuchwytnego” czerwonego szlaku turystycznego, który podobno odchodzi z przystanku PKS w Sobótce, obok Sanktuarium Św. Anny (informacja stąd). Trasa jest bardzo ciekawa, a jej duża część prowadzi przez gęsty las. Na minus działają niestety zamknięte obiekty. Dość mylące jest również oznaczenie szlaków – szlak niebieski jest bardzo stromą trasą pod górę, a czarny łagodnym obejściem dookoła Ślęży.

Edit: Zwrócono nam uwagę, że dojście do czerwonego szlaku ze schroniska pod Wieżycą jest jednak możliwe (i całkiem proste), co wynika z mapki, którą umieściliśmy na początku postu. Wystarczy przejść fragment czarnym szlakiem (byle w dobrą stronę), który przetnie się ze szlakiem czerwonym. Może spróbujemy następnym razem :)